O sobie samym – refleksje wynikające z mojego doświadczenia życiowego
Jest w obiegu taka niepisana grzeczność, że siebie nie można oceniać, ani o sobie mówić dobrze, ani źle. Mówi się: niech cię inni oceniają, a nie ty siebie. Jak to się ma do tezy, że nie powinniśmy innych oceniać, ale inni nas powinni.
Pytam się, kto może mnie lepiej znać, niż ja sam?
Każdy z nas zna najlepiej siebie i to zarówno od strony duszy, serca, jak i ciała.
Mówiąc szczerze, zasada nieoceniania doprowadziła nas do tolerowania nawet zła w ludziach lub obojętności wobec zła. Dlatego zdecydowałem się odważnie mówić przed Wami o sobie.
Czy znajdziesz czas na przeczytanie?
Obecnie człowiekowi zabrano czas dla siebie, dla Boga, dla rodziny i dla ludzi. Czas zabrał bożek pieniądza, sukcesów, zabiegania o dobrobyt i komfort życia. Grzechem jest życie obok siebie z braku czasu dla rodziny i przyjaciół.
Filozof ks. Maria Bocheński stwierdził: „Czasu Ci nikt nie da, musisz sam sobie go wziąć”. Odważ się i weź sobie czas. Nie lękaj się!
Jestem człowiekiem ambitnym i podążającym za swoimi marzeniami i wytyczonymi celami, jestem apologetą wiary. Lubię ryzyko i odwagę. Jestem duchowy i cielesny, męski i zdobywający, rzutki i honorowy, z fantazją i nie skąpy, a zawsze – gościnny i uczynny. Uważam, że skąpstwo jest zaprzeczeniem elegancji. Wierność wartościom chrześcijańskim jest moim nakazem. Jestem uczuciowy i wrażliwy na świat, który mnie otacza, a nade wszystko na drugiego człowieka, któremu zawsze chcę służyć w potrzebie. Lubię człowiekowi sprawić jakąś radość, okazać dobroć. Najbardziej cenię sobie odpowiedzialność za drugiego człowieka i za swoje słowo.
Dla mnie słowo ma moc i znaczenie. Kapłan podczas każdej Mszy świętej mówi: Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy. Zauważcie, jak wielką ma Moc Słowo.
Moje narodziny są dniem, w którym Bóg zdecydował, że świat nie może dalej istnieć beze mnie. Zrozumiałem, że jestem ważny dla Boga i dla świata, podobnie jak każdy człowiek.
Urodziłem się w marcu 1944 roku, w czasie straszliwej wojny. Będąc dzieckiem, łączyłem rodziców w jedno ciało. Umarłbym z głodu, gdyby nie jakaś nadludzka siła, która utrzymała mnie i rodziców przy życiu. Rok 1944 był piątym rokiem II wojny światowej, w której belzebuby Hitler i Stalin brali się za łby i prześcigali, który z nich najwięcej zabije ludzi. Razem zabili ok. 55 mln. Mama opowiadała mi, że często tak bywało, że bez jedzenia i mleka wytrzymałem nawet 2 dni. W nieogrzewanym mieszkaniu, pod brudną pierzyną na słomie leżałem pomiędzy rodzicami, którzy sami zziębnięci i niedożywieni grzali mnie swoimi ciałami. Przeżyłem, chyba cudem, potem lata powojenne, w których wszystkiego brakowało, rodzice nie mieli ziarna i ziemniaków do jedzenia i obsiania pól, ani drewna na opał, ani podstawowych narzędzi do pracy. Zabawki sobie wymyślałem i robiłem sam, za rower służyła mi obręcz od roweru bez szprych, którą popychałem patykiem. Piłkę robiłem ze szmat. Pisać nauczyłem się dostępnym ołówkiem, potem stalówką do pisania maczaną w kałamarzu. Sam nauczyłem się pływać i uprawiać różne rodzaje sportu, itd.
Wyobraźcie sobie dalszy ciąg, jeśli macie wyobraźnię i odwagę. Zobaczcie w internecie, co wtedy działo się w Polsce, w Europie, na świecie. Ciągle trwały wojny. Mao Tse Zedong zabił 50 mln ludzi. W Korei Płn. Kim Ir Sen zabił 10 mln ludzi. Ci światowi mordercy to komuniści, którzy z siebie czynili Bogów.
Wszystkie wojny są demoniczne, nawet te w rodzinach, pomiędzy bliskimi.
Tylko człowiek opanowany przez belzebuby mógł zabijać miliony ludzi.
Wierzę, że w sercu Boga byłem wcześniej, niż się narodziłem.
Człowiek nie może dopełnić swoich dzieł, swojej pracy bez triumfu Chrystusa. Tylko działanie Boże wszystko przemienia w nowe, dobre, piękne i szczęśliwe.
Jestem zadowolony ze swoich osiągnieć, do których dochodziłem sam i własną drogą. Mam dyplomy: Oficerskiej Szkoły Pożarniczej, aby zawsze i w każdej sytuacji pomagać ludziom, Politechniki Poznańskiej – inżyniera technologii budowy maszyn, Wyższej Szkoły Zarządzania – studia podyplomowe, patent wynalazcy w USA. Jestem pasjonatem nauki i zawsze głodny wiedzy, poznawania jej tajników. Nie przestałem nigdy się uczyć. Umiem wszystko naprawić, zrobić w domu, w polu, w ogrodzie. W dziedzinach technicznych. Lubię walczyć i podejmować się trudnych zadań. Staram się być rozważny, ale nie zawsze mi się to udaje.
Potrafię się wycofać ze złej decyzji czy źle zrozumianego problemu. Przez całe życie dążę do poprawy siebie i staram się też innym pomagać w ich osobistym udoskonaleniu.
Nic mi w życiu łatwo nie przychodzi, wszystko ma swoją drogę, swoje kłopoty i błędy, ale bywa, że wszystko przychodzi w swoim czasie, z góry ustalonym.
Najtrudniejszy okres mojego życia rozpoczął się po odejściu żony z dziećmi. To wtedy szedłem po linie jakby nad przepaścią.
Im większe kłopoty i przeciwności stoją przede mną, tym większą siłę znajduję do działania, do ich przezwyciężenia, dlatego nigdy się nie załamuję. Wierzę, że radość jest chwaleniem Boga. Z mojego doświadczenia życiowego sprecyzowałem wniosek, oczywiście oprócz wielu innych, że szkoła życia, w szerokim tego pojęcia zakresie, drogo kosztuje, za błędy płaci się bardzo dużą cenę. I drugi, to szukaj żony, przyjaciół w Kościele, szerzej rozumując w przestrzeni tej samej wiary, tradycji i kultury.
Najwspanialszy okres mojego życia to szczęśliwe i udane małżeństwo, zawarte w 73. roku życia.
Marzenia to samo przychodzące mgnienia wynoszące człowieka poza granice możliwości, poza granice przestrzeni i wyobraźni, które są zapowiedzią możliwego, które mogą się urzeczywistnić. Są świadectwem Ducha Świętego, któremu przynależny jest człowiek, który poprzez marzenia zagląda do naszej przyszłości, która czeka na nas. W drodze wysiłku możesz je osiągnąć.
Już jako siedmioletni chłopiec lubiłem wspinać się na drzewa, iść drogą ku górze. Im wyżej wszedłem, tym bardziej przezwyciężałem lęk. Lubiłem zdobywać wierzchołki drzew. Rósł koło naszego domu rząd wysokich drzew. Marzeniem moim było wejść jak najwyżej, jak najbliżej czubka najwyższych topoli. Lubię zdobywać to, co niemożliwe, do dziś. Patrząc oczyma siedmioletniego dziecka, była to dla mnie największa wysokość, jaką znałem, i miałem ją w zasięgu. Nie wyobrażałem wtedy sobie nic wyższego. To było coś niewyobrażalnie wysokiego, dostępnego tylko dla ptaków.
Pisząc ten tekst, olśniła mnie myśl, że nigdy w życiu moja wczesnodziecięca wyobraźnia nie wyniosła mnie w górę poza wysokość drzew. Oczywiście z zachwytem patrzyłem na latające samoloty i wiedziałem, że w nim są ludzie, więc pomyślałem, że istnieją możliwości, których nie znam.
Obecnie mieszkam na wysokości czterech topoli w górę, bywa, że i czasem jestem nad chmurami, a ptaki latają poniżej mojego okna. Czy wtedy, jako dziecko, mógłbym pomyśleć, że będę mieszkał nad koronami drzew, nad chmurami?
Druga podobna sytuacja w roku 1969, miałem wtedy 25 lat, oglądałem film pt.: Złoto MacKenny w reżyserii J. Lee Thomsona. W tym filmie oglądam z lotu samolotem niesamowite widoki Great Kanionu.
Siedząc w sali kinowej, głośno westchnąłem i powiedziałem: Czy ja kiedykolwiek to zobaczę?
Wtedy był w Polsce głęboki komunizm i nie miałem nawet marzeń, aby tam być. Tak komunizm odebrał nawet marzenia, było to niemożliwością pod każdym względem.
Jest rok 1994, pięćdziesiąt lat później, latam małym samolotem nad Great Kanionem. Oglądam zdumiewające piękno natury, które daje odczuć moc i piękno Boga.
Wniosek wypływa sam, trzeba mieć marzenia, bo one prowadzą do ich realizacji. Marzenia się spełniają tym, którzy je mają.
W każdym człowieku ukryte jest Boże marzenie, nie zawiedź własnego Ojca Stwórcę.
Nigdy w dzieciństwie i młodości nie pomyślałem, że będę pisał poezję refleksyjną, opartą na rozumie i metafizyczną, opartą na Bożej filozofii.
Idąc śladami Albrechta Durera, Leonarda Da Vinci, którzy pokazywali prawdę mistyczną w swoich pracach, postanowiłem czynić to samo. Pozostawiając poprzez wiersze obraz swojego życia, myśli i marzeń oraz przesłań służących człowiekowi. Ja nic nie odkrywam i nic nowego nie piszę w swoich wierszach, esejach, komentarzach; inni to wszystko przede mną zrobili. Staram się zachęcić do wzniosłych i szlachetnych działań i do używania rozumu, jako narzędzia z góry danego, zachęcam czytelnika do sięgania do głębi znaczeń chrześcijańskiego Logos oraz światłości Bożej i prawdy. Nie tworzę sam z siebie. Jest Coś, co na mnie spływa. W mojej poezji jestem cały ja, z ciałem i duszą. Moja twórczość jest polska i polską duchowość przedstawiam. Jest w niej wszystko, co zmusza i zachęca człowieka do ubiegania się o dobra wieczne.
Z doświadczenia mojego życia jestem przekonany, że gdy zacząłem coraz więcej czasu przeznaczać Bogu, wchodząc z Nim w coraz bliższą relację, zacząłem od wtedy mądrzeć. Dorasta się wraz poznaniem Boga, a nie z wiekiem.
Człowiek nie wie i nie zna drzemiących w nim możliwości, które wraz z dorastaniem z Bogiem zaczynają się budzić. Wstaje rano i nie wie, co czeka go tego dnia, nie mówiąc już, co czeka go w życiu.
Poprzez własne błędy zrozumiałem, że moje życie musi pokrywać się z Boskim planem, że decyzje podjęte bez Boga dużo mnie kosztowały. Nic nie należy robić na siłę, gdy otrzymuje się przestrogi i rady osób, aby odstąpić od zamierzonych własnych planów. Przyjąłem do wiadomości, że nie ja nad wszystkim czuwam, ale ktoś nade mną – Bóg. Po wielu „wypadkach”, które mnie dotknęły, zrozumiałem, że jako człowiek nigdy się przed nimi nie zabezpieczę.
Uzmysłowiłem sobie, że poczucie bezpieczeństwa w życiu wynika z relacji z Jezusem Chrystusem. Wierzę, że w momencie, kiedy zapraszamy do serca Pana Boga, wszystko w życiu staje się po coś.
Nasze doświadczenia pozwalają stać się lepszymi w drodze do Jezusa. Skoro Pan Bóg nas kocha, to i nie chce nam zrobić krzywdy, to czego się bać.
Nie hoduję w sobie potwora obojętności i wiary we własne możliwości, że wszystko zawdzięczam sobie. Ważne jest być świadomym tego wszystkiego, co się ma. Zdrowie, talent, dobra materialne i łaskę zbawienia.
W ciągu życia często przychodziły do mnie wspomnienia sytuacji, w których mogłem tragicznie zginąć, a jakimś cudem zostałem uratowany i żyję do dziś. Przypuszczam, że każdy człowiek miał takie sytuacje, tylko przestał sobie z nich zdawać sprawę. Zachęcam was do refleksji na temat własnych zdarzeń, w których zostaliście uratowani i nadal żyjecie.
Według mojej pamięci w dzieciństwie zostałem wybawiony (uratowany) od śmierci minimum 7 razy, potem w latach młodości 6 razy, w okresie dojrzałym minimum 8 razy.
Dziękuję Bogu, że jest przy mnie, bo żyję. Nie jest moim zamiarem opisywać tych sytuacji, ponieważ zajęłoby mi to dużo miejsca w niniejszym opisie.
Pan Bóg posłużył i nadal posługuje się mną do ratowania życia innym ludziom.
W szesnastym roku życia uratowałem topiącego się Eugeniusza Szkudlarka, który był ode mnie wtedy o 2 lata młodszy. Do dziś żyje, ma trójkę synów, czterech wnuków i dwie wnuczki. W ciągu mojego życia uratowałem 6 osób, w tym mojego brata i mojego ojca. Gdybym się nie zdumiewał, byłbym już tylko człowiekiem bez wyobraźni.
Wszystko na ziemi ma swoje cele do spełnienia; po ich spełnieniu podlega przemianie, tak jak wszechświat. W nim galaktyki giną w czarnych dziurach, a te je potem wyrzucają jako nowe ciała. Nie ma czasu absolutnego. Czas jest dany i wszechświat jest nam dany, w tym nasze życie jest nam dane. Czas jest częścią doświadczania świata. W przepływie chwili doświadczamy przepływu czasu do następnego.
Ostatnio uczeni w USA natrafili na cząstki elementarne i siły natury, których nie przewiduje obowiązująca teoria budowy materii.
Często wracam do młodych lat, bo żadne bogactwo, żadne pieniądze nie zastąpią młodości, ale trzeba się modlić, aby dożyć starości. Żyję intensywnie, pragnąc ciągle coś nowego osiągnąć i poznać. Jestem głodny zdobywania wiedzy i poszukiwania ciągle czegoś nowego do odkrycia, do poznania i zdobycia. Staram się pić dobre wino z kielicha młodości i póki chce mi się czynić to, co robiłem w młodości, to znaczy, że nadal jestem młody.
W swoim życiu byłem głodny pięknych i mądrych kobiet i miałem słabość do ich piękna, które nie znosi monotonii.
Każdy z nas jest obdarzony tylko dla niego przeznaczonymi darami i każdy z tych darów korzysta według własnych umiejętności, według własnego uroku osobistego.
Katechizm wyjaśnia, że „Bóg wszczepił pragnienie szczęścia w serce człowieka, by przyciągnąć je do siebie, ponieważ tylko ON może je zaspokoić”. Nasze serce jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Bogu. Żyję niespokojnie, by intensywnie smakować daru życia, który został mi dany i pozostało mi go już niewiele.
Spotykamy czasem takie osoby, które w naszym życiu zmieniają wszystko, przede wszystkim wprowadzają w dobro i piękno. Od nich zaczyna się nowa lepsza nasza przyszła droga życia, może nią być każdy, kto wnosi dobre i naturalne wartości w nasze życie i posiada możliwość do pomocy i ukierunkowania nas ku wzlotowi ku górze.
Dzięki takim osobom stajemy się lepsi, piękniejsi i wartościowsi. Te osoby także utwierdzają nas w miłości Boga do człowieka. Ułatwiają niewierzącemu powstanie z „martwych” i ukierunkowują na drogę do życia nieśmiertelnego.
Miałem to szczęście spotykać takich ludzi i od nich czerpać dobre rady dla własnego przyszłego rozwoju, awansu i realizowania się w życiu. Pierwszymi z nich byli moi rodzice, a potem babcia, bo babcię Julię dobrze pamiętam i byłem na tyle już rozumiejący życie, że wiele z jej powiedzeń rozumiałem.
Wspomnienie jest przywołaniem rzeczy nieobecnych, a pamięć niewzruszoną opoką, istnieniem, trwaniem, wiecznością, niepodzielną częścią Boga. Jak zauważył papież Franciszek, „Rodzina jest historią, z której się wywodzimy”. Dodam, my też jesteśmy historią, którą tworzymy więzami miłości. Bóg nie stworzył nas, abyśmy byli samotni. Rodzina jest sanktuarium, jest modlitwą miłości.
Mam nadzieję, że pomiędzy ludźmi istnieje przestrzeń, która wypełniona jest aniołami, zwłaszcza pomiędzy ludźmi kochającymi Boga. W przypadku gdy ludzie odejdą od Boga, w miejsce aniołów wchodzą złe duchy, które nie znoszą wierzących.
Ja z bratem Roszkiem w dziecięcych latach mieliśmy z rodzicami naturalną bliskość, ale jednocześnie dystans, który wtedy każde dziecko uważało za coś oczywistego. Nigdy z bratem nie siedzieliśmy u mamy czy ojca na kolanach. Nigdy nie byliśmy w dobrych przyjacielskich, bliskich relacjach z nimi, jakie teraz mają dzieci.
To po prostu był tatuś, a mama to mamusia i kojarzyli się nam zawsze z czymś, co kazali nam zrobić w domu, w gospodarstwie, a z naszej strony z chęcią do pomagania im, oraz z czymś niewyobrażalnym, co by było z nami, gdyby ich nie było. Rodzice mieli prawdziwą, autentyczną i naturalną religijność, taką oczywistą bez żadnych wątpliwości. Taka jest właśnie wiara. Ich wiara jest we mnie przez całe życie i chcę ją nadal przekazywać i pielęgnować. Pozostała w mojej pamięci ich najważniejsza metoda na trwałość rodziny, którą stosowali, a więc cierpliwość, tolerowanie indywidualności i wzrastające uczucie miłości oraz prowadzony dialog na każdym jej poziomie w życiu codziennym, przy stole i przy uroczystościach rodzinnych.
Według mnie rodzice dla swoich dzieci powinni być Ewangelią i Życiową Księgą Mądrości, tacy byli dla nas rodzice, nie znaczy to, że byli bezgrzeszni. Moi rodzice dużo rozmawiali o Bogu, a szczególnie w niedziele przy obiedzie, odpytywali, co przynieśliśmy, zapamiętaliśmy z kazania i ewangelii.
Błagam róbcie to w swoich rodzinach, bo moje pokolenie utraciło już Boga w swoich rodzinach, przy stole, przy rodzinnych rozmowach.
Tu wysunę wniosek, wyprowadził nas Jezus z ruskiej i niemieckiej niewoli, a wpakowaliśmy się w drugą, lewacką, jeszcze gorszą dla naszej Bożej duchowości, i to zakamuflowaną przez tych samych wrogów. Dlaczego? Bo wolnym trzeba umieć być. Do wolności trzeba dorosnąć, a dorasta się z Bogiem. Należy dużo czytać i rozumieć Słowo Boże.
Rodzice, którzy odeszli od Ewangelii, sami pozbawili się mądrości naturalnej, Bożej. Jedna z największych łask, jaką Bóg mnie obdarzył, to możliwość głoszenia w różnych formach Jego chwały i zbawienia oraz korzystania z Bożych Ksiąg Mądrości.
Najważniejsza w życiu jest rodzina, najpierw ta, w której się urodziłeś, a potem ta, którą sam utworzyłeś. Bóg dał nam rodziców jako największy dar. Kto dziś ich docenia?
Najważniejsza i największa jest miłość w rodzinie, bo w niej skomasowana jest Miłość Boża i ludzka, zwłaszcza w chrześcijańskiej rodzinie, w którą sakramentalnie i nieodwracalne wszedł Chrystus.
To w rodzinie i przez rodzinę Bóg wybawił ludzkość. Wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi i miłujmy się wzajemnie, jak nam nakazał Bóg. Nakazem czasu dla młodych ludzi jest zachować wierność i pamięć własnej tożsamości rodowej i narodowej, z wiarą naszych rodziców i przodków.
Trzeba ze skarbca rodzinnego wydobywać dobre kruszce. Dziadkowie to wielki skarb rodziny. Kochają własne dzieci i wnuki, bezinteresownie wywierają intelektualny i duchowy wpływ na nich.
Obecnie dzieci nie zdają sobie sprawy z ważności rodziców w ich życiu, a rodzice dają własnym dzieciom tylko „mercedesy”, zamiast wiary i prawa wartości.
„Nieszczęście tworzy ludzi, a dobrobyt potwory”, pisał Wiktor Hugo.
Rodzinę mamy na zawsze, bez względu na wszystko, bo nawet gdy powstają animozje i kontakty słabną lub ustają, możemy je z powrotem odbudować.
Wszystko, co mamy w życiu, ma swój rodowód z domu, placu dzieciństwa i młodości. Nawet z wystroju mieszkania, w którym wisiały portrety rodowe dziadków i zostały po nich resztki pamiątek.
Czy obecnie w wielkich i przestrzennych domach naszych dzieci zobaczymy portrety rodziców, dziadków, a na obrazach Jezusa Chrystusa, Matkę Najświętszą czy naszych świętych patronów?
Nie znajdują na te świętości miejsca. Nie odczuwają potrzeby utrzymania ciągłości dziedzictwa rodziny.
Czy ktoś z nich nadaje dziś imiona swoim dzieciom takie, jakie nosili ich rodzice czy dziadkowie?
Nasze mieszkania zamieniły się w pensjonaty. Ukazałem to w wierszu „Pensjonat”.
Wszystkie moje sny, a mam je prawie w każdą noc, nawet gdy mają cudowne krajobrazy i wielorakie znaczenia, wywodzą się i akcja ich toczy się w miejscach mojego dzieciństwa. Mam i sny mistycznie ważne, o Bożym znaczeniu.
Proszę Was młodzi potomkowie – miejcie szacunek do miejsca, do korzeni, z których pochodzicie, a przez to do siebie.
Najważniejsze w życiu człowieka jest nie zatracić duchowego dziedzictwa przodków, dziadków, ojców i więzi z miejscem urodzenia, nie zatracić naturalnych wartości, które z góry zostały dane człowiekowi z chwilą urodzenia. Pokolenie pokoleniu przekazuje swoje dzieła. Gdy wyruszysz w świat, gdy będziesz targany wichrami wojen duchowych, nieludzkimi ideologiami, pokusami dobrobytu, własnej wielkości i niepohamowanej wolności, swojej ważności i wiary we własną siłę, i własny rozum, i mądrość – ważne jest nie utracić rozumnego serca i sumienia, a nade wszystko nie utracić otrzymanego dziedzictwa rodziców i mądrości ludzi, między którymi się wzrastało i z tego rodzinnego gniazda wyruszyło w daleki świat. Ważne jest, żeby z tymi wartościami wrócić z powrotem do rodzinnego gniazda, ważne jest, żeby nic z tego dziedzictwa się nie uroniło, ale jeszcze to dziedzictwo powiększyło o wartości bardziej szlachetne i doskonalsze, wniosło nowy ożywczy płomień wiary w Jedynego Boga, który był i jest z nami wszystkimi.
Pamięć, tradycja historyczna potwierdza tożsamość. Smutne jest, że w naszym kraju zanika duchowość zbiorowa, rodzinna i społeczna. Zamykamy się w zaryglowanych domach.
Moje życie jest ogrodem wypełnionym kwiatami i różami z dużymi kolcami, poezją głęboko przemyślaną, muzyką i harmonią wiedzy i wiary. Do tego czasu było jak jazda pięknym lamborghini prowadzonym przez Niebieski GPS. Od bieguna po kolei zdobywałem równoleżniki. Po drodze często płaciłem mandaty za złą jazdę. Naprawiałem i usuwałem dziury po błędach, na kolanach w warsztacie Stwórcy. Mam nadzieję, że dojadę do zenitu, w którym wiecznie będzie mi świecić słońce.
W moim życiu były wzloty radości, wiele miłości i szczęście, a także fantazja i odwaga, i wiele upadków, z których zawsze się podnosiłem. O mnie znajomi mówili: Wojtek zawsze się podniesie.
W celu uzupełnienia moich marzeń muszę wymienić moje podróże po świecie, które miały wpływ na moje widzenie świata.
- Mieszkałem i pracowałem 5 lat w ZSRR z delegacji Polskiego Rządu i dużo po tym komunistycznym kraju podróżowałem. Tu mocno akcentuję, nigdy nie należałem i nie należę do żadnej partii.
- Mieszkałem, pracowałem i podróżowałem przez 2 lata w Australii.
- Mieszkałem i pracowałem w 7 Stanach USA prawie 10 lat, a podróżowałem dodatkowo po wielu innych stanach.
- Byłem w wielu krajach Europy, Azji i Afryki.
Jestem z siebie dumny, patrząc wstecz, bo wszędzie, gdzie byłem, zawsze starałem się być w kościele i w miarę możliwości na Mszach świętych.
Ale to wszystko jest małym epizodem przy tym, że żyłem w epoce papieża Jana Pawła II, największego z największych Polaków, tego, który zmienił świat. Bądźcie wszyscy najbardziej dumni z tego, że żyliście razem z nim.
Tu proszę posłuchajcie kantaty „Łza”, skomponowanej przez dyrygenta i kompozytora prof. Szymona Kawalla do słów mojego wiersza „Łza”.
Sztuką i mądrością jest pozostawić po sobie obraz swojego życia, myśli, marzeń i przeżyć. Na wszystko patrzę przez sacrum i rozumuję przez sacrum, oceniam przez sacrum. Zarówno samego siebie, jak i innych. Stanie się i bycie chrześcijaninem nie może się wydarzyć bez pomocy Boga, bez kontaktu z sacrum.
Wierzę też w wielką, złą siłę profanum, której się boję i wszystkich przed nią przestrzegam.
Człowiekiem kierują te dwie siły, jednak mimo wszystko sacrum ma we mnie pierwsze miejsce i zawsze bierze górę.
Należy odrzucić wszystko, co się sprzeciwia godności człowieka ochrzczonego, Bożego.
Przyjąłem za pewnik, że ZŁO ZAWSZE IZOLUJE od ludzi wierzących, prawych, dobrych, od patriotów, a nawet od bliskich. Izoluje w jednym celu, aby nie weszli na drogę prawdy i na drogę do Boga. Zło uzasadniają źli według siebie, a więc zły uzasadnia zło.
Nikomu nie życzę, aby dotknęła go izolacja umysłowa i przeorała lewacka machina. Można domniemywać i wyczuwać zgodnie z wiarą, że pomiędzy ludźmi istnieje przestrzeń, która jest wypełniona aniołami.
Niewiara pojedynczego człowieka dotyczy całej ludzkości i tego jestem pewien.
Cała machina tego świata została tak ustawiona, aby człowiek nabrał przekonania, że jest bezgrzeszny i odpowiedzialność duchowa nie istnieje.
Jan Paweł II pisał: „Człowiek nie tworzy prawdy, ale ją odkrywa. W związku z tym trzeba umieć stanąć w blasku tej prawdy, która jest poza nami i ponad nami, i według niej kształtować dziedziny ludzkiego życia, ale także swoje osobiste wybory”.
Według mnie najlepszą, najważniejszą uczelnią dla człowieka jest PISMO ŚWIĘTE, Boże nauki Kościoła. Nie ma lepszego i ważniejszego źródła ponad to źródło życia dla człowieka.
Ci, co odeszli od Boga, szastają sloganami: Nikt mi nie będzie mówił, jak mam żyć. Słuchasz ludzi, którzy akurat mówią, jak beztrosko i bezbożnie masz żyć, negują wieki czasu oparte na wierze, negują religię chrześcijańską, która do dziś jest szczytem poznania świata, która jest najbardziej owocna na Ziemi. To przecież religia katolicka pierwsza głosiła równość wszystkich ludzi. Jedynie chrześcijaństwo jest religią Miłości, tylko i wyłącznie katolicyzm jest wiarą utworzoną i stworzoną przez Boga – Jezusa Chrystusa. Jezus mówi: „Ty jesteś Piotr (Skała), na tej Skale zbuduje Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą”. Do tej chwili jeszcze go nikt nie zwyciężył.
Ci którzy myślą, że są patriotami bez Boga, to tak jak mieszkać w domu bez dachu.
Zauważyłem, że obecnie ludzie zagłuszyli i wyrzucili z siebie takie wartości jak: patriotyzm, transcendencja życia człowieka z Bogiem. Ludzkość utraciła takie wartości jak: poczucie wstydu lub inaczej blokadę wstydu, poczucie wdzięczności, pokorę, dumę rodzinną i narodową, odwagę w obronie prawdy i Bożych wartości i honoru, bojaźń Bożą. Szacunek do mądrości i doświadczenia starszego pokolenia, na rzecz pogoni za modą, nawet gdy jest wyjątkowo brzydka.
Żyjemy w epoce kryzysu prawdy, np. nauka o genotypie męskim i żeńskim to mowa nienawiści, itp.
Lewactwo tego świata steruje ludzkością, modą, pieniędzmi i kłamstwem. Rodzice odpuścili wychowanie dzieci mediom i trendom mody i sami zaczynają ulegać dzieciom, bo to inne czasy, bo to moda, zamiast stać w prawdzie i przy wartościach.
Nie odpuszczajcie dzieci innym, dzieci są Wasze.
W każdej dyskusji masz obowiązek mieć wystarczająco dużo wiedzy, by umożliwić rozmowę. Uniwersytet Google się nie liczy. Pamiętaj, zdecydowana opinia na dany temat nie jest tym samym, co wiedza na ten temat.
Starałem się w moim małym świecie budować dobro i miłość, naprawiać i zmieniać ten mój kawałek świata, w którym się znajduję, i naprowadzać ludzi na drogę do Boga. Przez całe życie poznaję Boga, aby poznać samego siebie.
W każdym z nas czeka na rozbudzenie uśpiony pierwiastek naszej boskości – nadejdzie czas, iż zostanie on rozbudzony i każdy, wcześniej czy później, odczuje swoją wielkość i nieśmiertelność, odkrywając w sobie samym część osobowego Boga, w którym w istocie jesteśmy, choć jeszcze w bardzo niewielkim stopniu zdajemy sobie z tego sprawę.
Rozmyślam, czy ma rację Gregg Braden, który najważniejszy kod w historii wszechświata odkrył w ludzkim DNA, twierdząc, że w nim zakodowane jest ponadczasowe przesłanie. Jeśli zestawimy alfabety biblijne z naszym kodem genetycznym, odczytamy uniwersalny „język życia”, w którym starożytne litery układają się w imię naszego Stwórcy.
Niezależnie od rasy, religii, dziedzictwa czy stylu życia to samo przesłanie zawarte jest w każdej komórce dowolnego mężczyzny, kobiety czy dziecka. Dzięki temu epokowemu odkryciu mamy możliwość skorzystania z rdzennej metody rozwiązywania konfliktów opartej na wizji wspólnej przyszłości do Miłości Nadprzyrodzonej. Jest to tym ważniejsze, że dziś jedna trzecia narodów na całym świecie uwikłana jest w konflikty zbrojne.
Czy może być większy impuls do zaprzestania zabijania innych ludzi niż dostrzeżenie w nich… Boga?
Zainteresowanych odsyłam do noblistów (nobel z fizyki): Peter Higgs i François Englert nagrodzeni za „boską cząstkę” w 2013 roku.
Mój ulubiony poeta C.K. Norwid wierzył, że: „modlenie się może wyjednać zmianę w losach, że wielu rzeczy można się domodlić u krzyża”. Dodam, że natchnienie jest Boże. Modlić się należy w odpowiednim miejscu, przy odpowiednim stanie umysłu i serca, prosić o przemianę i uświęcenie. Modlitwa powinna przenikać całe życie człowieka. Nawet Jezus Chrystus się modlił, rozmawiał z Ojcem.
Papież Jan Paweł II pisał: „Modlitwa jest pamięcią serca”. Modlitwy, nie tylko ludzi, ale i całych narodów wykraczają poza politykę. Wiara jest świadectwem człowieka wobec społeczeństwa i wobec polityki. Bez prawa Bożego, jak bez prawa drogowego, możemy się tylko pozabijać (znalezione).
Dorastam nie z wiekiem, ale z Bogiem. Głupi to ten, który w błędach trwa i nie podejmuje się szukania prawdy.
„Nie ma bardziej zabójczej broni niż strzępy wiedzy w rękach głupca” (Franz Kafka).
„Ci, którzy zakładają klapki na oczy, powinni pamiętać, że w zestawie znajduje się również uzda i bat” (J. Lec).
Stefan Kisielewski zauważył: „Najgorsza z niewoli jest ta, której już nikt nie dostrzega”, a Thomas Mann przestrzega, że „Tolerancja jest przestępstwem, jeżeli dotyczy zła”. Prymas Stefan Wyszyński ostrzegał: „Powinniśmy bać się ludzi, którzy chcą panować, a nie służyć”.
Ludzką głupotę można zdefiniować: znać prawdę, wiedzieć prawdę i nadal wierzyć w kłamstwa.
Nasze pokolenie i pokolenie naszych ojców potrafiło oddać życie za ojczyznę, a obecne nawet nie potrafi dobrze dla ojczyzny zagłosować.
Najgorszą profanacją człowieczeństwa jest odejście od Boga, oddanie duszy cywilizacji śmierci i poprawności politycznej, dokładniej oddanie duszy diabłu.
Największe niebezpieczeństwo dla ludzkości stanowią odchodzące od Boga kobiety, a nawet te niby wierzące z ukierunkowaniem na lewackie niby wartości.
Obecnie na uczelniach najbardziej skażone lewactwem są kierunki humanistyczne, wszelkie kierunki politologii i związane z ekologią i zbiorowym żywieniem. Mamy do czynienia z przenaukowieniem niby wiedzy i straszeniem ogólnoświatową katastrofą.
Do najbardziej szkodliwych ideologii należą: gender, weganizm, klimatyzm, multi-kulti, w tym wymieszanie ras i narodów, wyludnianie białej rasy i wszelkie odmiany bezbożnictwa.
Człowiek, który nie wierzy w Boga, nie ma właściwego rozeznania w prawdzie i nie będzie miał.
Miałem zawsze w cichości umysłu impuls, by cała praca twórcza była skierowana na chwałę Bożą. Swoimi wierszami zostawiam ślady na ziemi, pieczętując je słowem człowieka Bożego. Im ludzie są bliżej Boga, tym są bliżej siebie, zwłaszcza w czasach kultury krzykliwej apostazji i kolonizacji ideologiami sprzeciwiającymi się Bogu. Dla mnie każdy człowiek jest innym człowieczym losem.
Staram się pielęgnować przyjaźń, ale z ludźmi ceniącymi sobie wartości Boże. „Każdy może być dla innych światłem dnia”. Ja staram się nim być. Każdemu na mojej drodze próbuję dać promyk radości. Pielęgnuję więzy rodzinne i przyjaźń, od której wiele się zaczyna.
Wierzę, że tajemnica miłości małżeńskiej, jej trwałość jest rezultatem wspólnej modlitwy, wspólnego patrzenia na Boga.
Dziękuję Bogu za piękno świata, za kod DNA, za słońce, barwy, muzykę, uśmiechnięte spojrzenie, za ludzkie przytulenia, przychodzące myśli, inspirację tworzenia, możliwość odkrywania nowego, za fascynacje, subtelność, wzruszenie, zachwyt serca i duszy, zmienność, nadzieję i to, że zawsze można zacząć wszystko od nowa, i za tysiące rzeczy, którymi nas zaskakuje. Urzeka mnie natura, tajemnica ciała i duszy, siła myśli i marzeń, czwarty i pozostałe wymiary, wielkość ludzkiego serca, wibracje przeżyć, lotność umysłu, harmonia wszechświata.
Całe moje życie jest zmaganiem i walką o dobro człowieka, o jego miłość do Boga i o jego życie w blasku Prawdy.
Moja mądrość i to, co mnie określa, bierze się z nieustającego korzystania ze źródeł wiary, rodziny i tradycji i jest skierowana na dobro ojczyzny, a całość moich twórczych myśli ma pomagać człowiekowi wierzącemu w zjednoczeniu z Bogiem.
Historia jest matką ciągłości, córką historii jest pamięć.
Ja w wieku 80 lat i doświadczeniem mojego życia daję sobą świadectwo historii.
Nasi przodkowie dali nam zaczyn wiary, wiecznego chleba, dali zaczyn rozumu, a sami powinniśmy zadbać o mądrość i roztropność serca. Istnienie każdego członka rodziny z przeszłości aż do obecności ma nie tylko znaczenie dla nas, ale i posiada Boże znaczenie.
Każda podróż przez życie jest niepowtarzalna, jak odciski palców.
Każde pokolenie zaczyna od nowa własną podróż życia – napełnia treścią Kielich Życia dany człowiekowi przez Boga.
Każdy z nas zostawia swój ślad. Pytam młodych, jakie obecnie zostawiacie ślady? Czy one są zgodne ze śladami naszych przodków, którzy przed nami żyli? Czy pamiętamy o nich wobec Boga.
Wszystko wskazuje na to, że szatan przestał się już ukrywać i działa jawnie w obecnym pokoleniu.
Ty, gdy teraz to czytasz, stajesz się częścią mojej historii, bo nie ma przypadkowych spotkań w życiu, jak pisał Jan Paweł II, „są zesłane zdarzenia”.
Dla mnie, myślę, że dla każdego, napotkany człowiek jest albo lekcją, albo sprawdzianem, albo wyjątkowym prezentem. W moim życiu było wielu ludzi, na których się zawiodłem, nawet bliskich; nawet niektóre Boże prezenty zmieniały się w przeciwne mi, ale były i mam perełki Miłości Bożej, jak moja żona Barbara i mój brat Roch.
Każde rozstanie i czasem przywitanie odciska na człowieku swój ślad. Niektóre ślady są jak trudno gojące się rany, są i ślady kojące, i wzbogacające.
Pomagać ludziom w odnajdywaniu drogi do Boga jest moim celem życia. Miłość do Boga, do człowieka to moje skrzydła do nieba. Pamiętam, że ptaki nie latają o jednym skrzydle.
Wiem, że świata, a w nim ludzi nie zmienię, ale staram się zmienić kawałek świata wokół siebie, aby ten mój świat był oparty na Bożych wartościach i uwidaczniał Boże piękno.
Patriotyzm i miłość do własnego dziedzictwa jest czwartym przykazaniem – „Czcij ojca i matkę swoją”. Jest wyrazem godności człowieka. Jeśli człowiek nie jest wierny Bogu i Ojczyźnie, uwłacza swojej godności, uwłacza swoim przodkom i ojcom, a nawet – obraża Boga.
Gdy nie chcemy bronić cywilizacji siłą, musimy przygotować się na barbarzyństwo.
Dla mnie kochać Polskę to być antykomunistą, jak powiedział Zbigniew Herbert.
Nie upłynie z pamięci tylko to, co się opisze i opowie. Świetnie to zauważyła Regina Brett: „Mówią, że przeszłość jest za nami. Ale to nie prawda – przeszłość jest w nas. Uczyniła z nas tym – kim jesteśmy”.
To Bóg pisze historię ludzkości, a więc każdego z nas, a wieczność, która czeka na każdego, jest wiecznym trwaniem.
Harmonia wiary z kulturą i nauką daje najpiękniejszy rezultat cywilizacyjny.
Najcenniejsza na ziemi jest ludzka wyobraźnia i pomysłowość.
Istnieje rozsądek ziemski i rozsądek niebieski, a rozsądek ziemski tylko wtedy działa mądrze, gdy przenika go rozsądek niebieski, więc trzeba się modlić do Pana o łaskę znaku, który nauczy odnajdywać w radzie ludzkiej radę Bożą, a w ludzkich zachętach palec Boży. Myślę, że każdy w jakiś delikatny sposób go wyczuwa, tylko nie odkrywa.
To, co Boskie, wykracza poza ten świat. Nasze myślenie nie ogarnia tego, ale ogarniać może nasza pokora.
Zdajmy sobie sprawę, że żyjemy w strukturze świata, ale nie jesteśmy z tego świata, z powodu grzechu pierworodnego zostaliśmy na ten świat zesłani i tylko dzięki Chrztowi Świętemu jesteśmy włączeni w zbawienie i w życie wieczne.
Najpierw musimy utożsamiać się z Bogiem, potem mają znaczenie dobre uczynki. Bóg powinien być ważniejszy niż wszystkie inne sprawy. Nie wolno zatracić tożsamość dzieci Bożych.
Pragnę, by moja miłość do Boga i drugiego człowieka były moimi skrzydłami do nieba. Wierzę w Boże czuwanie nad światem, w Boże miłosierdzie i tajemnicę zbawienia.
Wszystkie pokolenia żyją w czasach, które opisane są w Piśmie Świętym.
Staram się uwierzyć w mądrość ludzkości, w blask jej człowieczeństwa.
Dziękuję Bogu za życie nadprzyrodzone i za sny, w których poznaję tajemnicę życia po śmierci.
Sens życia i sens śmierci przenikają się wzajemnie – warunkują, kto w życiu należy do Pana, ten będzie także należał do Niego w chwili śmierci, a przecież ON jest silniejszy niż śmierć.
Szczęśliwi nie możemy być na ziemi, tylko w niebie, w Jezusie Chrystusie.
„Kto umiera bez Boga, bez Jego Miłosierdzia, umiera jak zwierzę albo jak roślina”.
Gdybyśmy należeli do tego świata, to nie musielibyśmy z niego odchodzić.
Lubię muzykę dającą marzenia i wzruszenia. Marzę, by zawsze mieć tę siłę, która daje nadzieję moim planom, by zawsze chciało mi się chcieć, by komputerowy świat nabrał subtelności, by usłyszeć muzykę gwiazd i ciągle w tle słyszeć, jak Cohen śpiewa „Dance me to the end of love…”
Miło mi odczuwać, że piękno naszego życia jest sztuką, do której potrzeba wiary, że samym pięknem jest Bóg i źródłem wszelkiego piękna jest Bóg.
Moją ulubioną sentencją, którą się kieruje w życiu, jest twierdzenie Gustave’a Thibon: „Wszystko, co nie jest odnalezioną wiecznością, jest straconym czasem”.
Skarbów należy szukać w niebie, a dobra doczesne, ziemskie, jakimi zostaliśmy obdarzeni, wykorzystujmy do zamiany na naszą wieczność.
Chcesz być szczęśliwy i zdrowy, odnoś wszystko, co Cię dotyczy, do Boga, do Słowa Bożego. Nie lękaj się tego wszystkiego, w czym jest Bóg.
Ewangelia św. Jana, 5 – Jezus pyta paralityka na sadzawką: Czy chcesz wyzdrowieć?
Wstań, zwiń swoją matę i chodź o własnych siłach. I człowiek ten wyzdrowiał i zaczął chodzić.
Niedowiarkom polecam na YouTube’ie reportaże Karola Gnata: Zrujnowani i odbudowani (szczególnie wywiad z 31.07.2024 r.), a także audycje Odnowy w Duchu Świętym. Jeśli szukasz prawdy, to koniecznie wysłuchaj linki na YouTube’ie Michaeli Pawlik OP.
Może także Wami wstrząsnąć otwarcie przez naukowców grobu Chrystusa.
Wpiszcie w Google: Marie Armelle Beaulieu – Terre Sainte Magazine lub otwarcie grobu Chrystusa – imineo documentaire – Marie Armelle Beauilieu – trzecie otwarcie z 2016 roku.
„Stojąc przed pustym grobem Chrystusa, doświadczamy «rzeczywistej nieobecności», aby przed tym cudem zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych” – stwierdziła Beaulieu.
W wierszu „Po co Bogu człowiek” napisałem: Człowiek pomógł Bogu jak nikt we wszechświecie objawić nieskończoną potęgę Miłości. Jezus Chrystus przyszedł, by nam objawić dobroć i miłość Boga Ojca. Tylko i wyłącznie symbolem Boga jest człowiek.
Nie powielajmy tragedii Judasza, który zdradził i odszedł od Jezusa, bo nie miał siły wrócić, natomiast wszyscy pozostali apostołowie też Go opuścili, ale potrafili wrócić. Przedstawiam to w wierszach: Tragedia Judasza i Dar wyboru. Nie bądźcie jak Judasz, wracajcie do Jezusa Chrystusa.
Cieszmy się, że każdy ma własny klucz i własną drogę do nieba tu na Ziemi, która jest jedyną cudowną planetą specjalnie skrojoną dla człowieka, która ŻYJE dzięki zachodzącym na niej procesom chemicznym i energii słonecznej. Naukowcy obecnie dowiedli, że dzisiejsza Ziemia jest w doskonałej równowadze.
Bądźcie zawsze świadomi odpowiedzialności przed Bogiem. Każdy człowiek powinien być świadomy odpowiedzialności przed Bogiem, wtedy świat, a w nim ludzkość, będą lepsi.
Można mieć własne poglądy, a nawet trzeba, ale nie mogą one być skierowane przeciwko Bogu, ojczyźnie, przeciwko człowiekowi i jego sumieniu, bezpieczeństwu teraźniejszemu i wiecznemu. Nie mogą one powielać i utwierdzać kłamstw.
Ludzkość od zarania nie potrafi i nie może się porozumieć między sobą, bo zrywa przymierze Boga z człowiekiem, nawet pojedynczy człowiek zrywa, łamie Przymierze.
Gdyby została przełamana ta bariera, nie byłoby wojen, a ludzkość żyłaby w pokoju.
Pokój jest darem Boga, ale i działaniem człowieka.
Powinniśmy być pojednani z Bogiem i z drugim człowiekiem, szczególnie z bliskim.
Bez przebaczenia nie wejdziemy do nieba, a życie nasze może być piekłem.
Gdy nie chcemy bronić Boga, Bożych wartości i cywilizacji chrześcijańskiej, gdy nadal występujemy przeciwko Przymierzu Boga z człowiekiem, musimy przygotować się na barbarzyństwo.
Jeszcze raz powtórzę: Wszystkie wojny są demoniczne, nawet te w rodzinach, pomiędzy bliskimi, bo demon występuje i zawsze jest przeciwny Bogu, jest twórcą skłóceń.
Diabeł jest niewidoczny na ziemi, ale jego skutki są widoczne i to dla każdego człowieka.
Demon na ziemi jeszcze do końca nie został zwyciężony, dopiero Jezus go ostatecznie zwycięży przy paruzji, powtórnym przyjściu na Ziemię.
Ojciec Gabriele Amorth pisze: „Wierzę, a nie praktykuję – co to właściwie znaczy? Nigdy nie spotkałem diabła ateisty. Wszystkie diabły wierzą, ale nie praktykują”.
Na świecie nie ma pokoju, bo pokój rodzi się z pojednania ludzkości z Bogiem, i dopóki ludzkość nie pojedna się z Bogiem i nie uszanuje Przymierza z Bogiem, zawsze człowiek człowiekowi będzie wilkiem, nawet w rodzinie.
Na każdej Mszy św. najważniejsze słowa konsekracji ksiądz wymawia słowami Jezusa Chrystusa: „Bierzcie i pijcie z niego wszyscy. To jest bowiem kielich Krwi mojej nowego i wiecznego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów”.
Przemyślcie słowa konsekracji, a przy okazji zachęcam do wnikliwego wsłuchiwania się w słowa każdej liturgii.
Nie zamartwiaj się tym, co już było, a przyszłość i to, co cię czeka, nie zależy całkowicie od ciebie, lecz do Boga. Nie zostawiajcie miejsca w duszy dla smutku, bo smutek uniemożliwia wolne działanie Ducha Świętego.
Jestem teraz w swoim miejscu, dobiegam do bramy nieba. Boże spraw, aby moje dzieci i dzieci każdego człowieka sprostały marzeniom Boga.
Moje życie jest Amazing Grace, swoją historię życia zapisałem w poezji, stanowi ona wartość samą w sobie. Gloryfikuję życie w dziękczynieniu Bogu.
Myślę, że duch człowieczy chce się urwać z tego, co materialne. Uważam, że każdego człowieka dotyka bezsilność wobec losu, po to, aby był skierowany ku Bogu.
Moje widzenie świata, jest kwestią wiary i zdumienia, jest zachwytem i dociekaniem prawdy.
Podziwiam to, co stworzył dla człowieka Bóg. Dziękuję Bogu za dar widzenia i odczuwania piękna.
Jeden z profesorów Uniwersytetu z Cambridge tak zachęca do czytania moich tomików poezji: „Wiersze Wojciecha Przybyłowicza są życiową księgę mądrości w nich każdy wers zawiera głęboką treść, w nich znajdziecie wiarę, wiedzę i przesłanki na drogę w przyszłość”.
Moją stronę internetową czyta ponad 74 tys. ludzi. Motywem mojej twórczości jest Boża duchowość skierowana do ludzi oraz walka o Bożą prawdę, demaskowanie zła i kłamstw.
Powołuje się tutaj często i odnoszę do własnej relacji z Jezusem Chrystusem, jednocześnie ośmielam się zauważyć, że całe pokolenia Polaków i innych nardów zawsze powoływały się na Jezusa Chrystusa i nadal będą się powoływać. Obecnie najczęściej powołują się Amerykanie i dobrze na tym wychodzą.
Bądźcie odważni w wierze, a świat jutra będzie miał waszą twarz.
Bądźcie powołującymi na drogę do Boga.
Na miłość Boską zaszczepiajcie Bożą Duchowość w swoich dzieciach.
Jeśli nie dajesz Boga swoim dzieciom, to prawie nic im nie dajesz.
Rzeczy materialne, pieniądze powinny człowiekowi służyć do uszlachetniania swojego umysłu, serca i duszy.
Kończąc, zaśpiewam psalm: „Po wieczne czasy będę mieszkał w domu Pana”.
Proszę tak dla was samych:
Napiszcie sobie, jak widzicie świat, który będzie w latach waszej starości za 50 lat, i jak w przyszłości widzicie siebie samych. Powiem życzliwie dożyjcie szczęśliwie sędziwych lat.
Z rzeczy przeszłych należy wynosić tylko dobro dla przyszłych pokoleń.
Pozwoliłem sobie jak zawsze na sugestie i rady, które wypływają z mojego doświadczenia życiowego, bo sam już jestem świadectwem historii.
Źródłem moich mądrości jest Boża Mądrość.
Wszystko jest mądrością z Krzyża Chrystusowego i Jego Miłości do człowieka. Człowiek nie jest przypadkiem, jest zamysłem Boga.
Jeśli macie zamknięte i lodowate serca, to w nic nie uwierzycie.
Moim cudem jest Eucharystia.
Siostra Faustyna pisze: „Jeśli nie uwierzysz w Boże Miłosierdzie, to się żaden cud w Tobie nie dokona”.
Nikt z nas nie żyje dla siebie, ja żyję dla Boga i dla Was, dla drugiego człowieka.
Weźcie mnie za ważną lekcję życia.
Pomyślcie, co jeszcze możecie zrobić dla swojej wieczności i do kogo należycie.
Z dumą zakończę, że należę do Jezusa Chrystusa.
Wojciech Przybyłowicz, 2024 roku
Moje spojrzenie na twórczość i sztuki piękne w skrócie
Istotą sztuki jest piękno, dobro, prawda, wzruszenie oraz perfekcja jej wykonania.
Sztuka, jako najważniejszy przejaw kultury, powinna docierać do metafizycznych głębi i odkrywać tajemnicę istnienia.
Sztuka ma docierać do tajemnic bytu, dlatego traktować ją należy z religijną powagą.
Sofokles mówił, że spośród wszystkich cudów świata żaden nie zasługuje na tak wielki podziw jak człowiek. Każda sztuka niech świadczy o człowieku jako o cudzie Bożym.
Przecież to kultura i sztuka, przecież to artyści są powołani do tego, by zapobiec zwyrodnieniu człowieka; powinni tworzyć na chwałę Bożą, a nie dla własnej chwały.
Jedynie kultura oparta na wartościach pozwala utrzymać równowagę pomiędzy postępem technicznym a rozwojem intelektualnym i moralnym ludzkości.
Sztuka wymaga połączenia serca z mózgiem i duszą, jest sumieniem społeczeństwa.
Od początków sztuki piękne biorą udział w sporach toczących się w duszy człowieczej, rozdartej między dobrem a złem, piętnowały kłamstwo i obłudę, przemoc i żądzę władzy, pychę i egoizm.
Artysta powinien przenikać tajemnicę ludzkiego istnienia, by bronić życia i godności człowieka.
Poeci, pisarze, muzycy, malarze, rzeźbiarze powinni być intelektualnym i duchowym sumieniem narodu swoich czasów, w których tworzą.
Jeśli w ich twórczości nie ma intencji skierowanej na Boga jako źródła wszelkiego najdoskonalszego piękna i prawdy – niech nie będą pewni trafności swego przekazu, swojej mądrości.
Bycie artystą to bycie kreatywniejszym, wrażliwszym i uczuciowym – to bycie dziecięcą wyobraźnią w objęciach Boga.
Radość jest oznaką uwielbienia Boga, a sztuka wzbudza radość.
Nie umierajmy za świat, w którym nie ma Boga i człowieka.
Stanisław Barańczak pisał: „Poezja powinna być nieufnością. Krytycyzmem. Demaskatorstwem. Powinna być tym wszystkim aż do chwili, gdy z tej Ziemi zniknie ostatnie kłamstwo, ostatnia demagogia i ostatni akt przemocy”.
A Cyprian Kamil Norwid pisał: „Bo piękno na to jest, by zachwycało – praca, by się zmartwychwstało”.
I druga myśl: „Z rzeczy tego świata pozostaną tylko dwie rzeczy: poezja i dobroć”.
Poezja, literatura, muzyka, malarstwo i pozostałe sztuki odzwierciedlają czas, w jakim zostały tworzone. Widać to, patrząc wstecz na wspaniałą twórczość artystów.
Obecnie szaleństwo człowieka pozbawionego Boga i odrzucającego rozum zdaje się nie mieć granic.
Nawet niektórzy profesorowie zacierają swoją „uczonością” granice między złem a dobrem.
Moim zdaniem nie powinno być twórczości złowrogiej?
Artysta nie może być nierozumny i bez duchowości.
Teraźniejszy niespokojny czas, z bezbożną ideologią, emanuje w muzyce heavy metalu, rapu i muzyce chodnikowo-jarmarcznej, a także w innych sztukach.
W teraźniejszym malarstwie mamy do czynienia z obrazami bez zrozumienia, ale to jest margines w stosunku do malarstwa głęboko mądrego.
Nie mogę w sztukach pięknych pominąć piękna muzyki, która według mnie jest królową sztuk, którą nawet upośledzeni umysłowo i niewidomi rozumieją i czują. Platon powiedział: „Muzyka to dusza wszechświata, skrzydła umysłu, lot wyobraźni i wszelkie życie”, a William Szekspir pisze: „Jeśli muzyka jest pokarmem miłości, graj dalej”.
„Muzyka pochodzi bezpośrednio z nieba! Harmonia dźwięków ma w sobie coś bardziej wewnętrznego, tajemniczego i sekretnego od linii i barw” (B. Frenzel).
Podsumuję sowami G. Borsara: „Od muzyki do Boga krótka droga”.
Filarami polskości na zawsze są Fryderyk Chopin i Jan Paweł II papież Polak – Karol Wojtyła.
Paderewski o muzyce mówił, że „muzyka wyraża cechy narodowe i ponad narodowe”.
„Pieśń z każdego lochu ucieknie i w sercu przechowa, co zechce”.
Wojciech Roszkowski w książce „Roztrzaskane lustro” pisze: „Obecnie piękno sztuki ustąpiło miejsca brzydocie, kiczowi, a nawet zboczeniom; przykro jest zrozumieć, że nawet artyści zanegowali świat wartości. Bardziej wierzy się celebrytom, gwiazdom estrady, niż wielkim autorytetom i potężnym umysłom, jak np. św. Jan Paweł II, Joseph Ratzinger – papież Benedykt XVI, i pozostali wielcy nauki z Bożymi wartościami.
W naszych czasach niby nowoczesnych zabobon i kicz mody osiągnął niewiarygodne rozmiary (tu dodam, stał się narzucanym trendem w mediach i na ulicy, widocznym na każdym miejscu, nawet na ludziach).
Następuje powrót pogaństwa; po „uśmierceniu” Boga na jego miejscu stawia się człowieka. Dodam człowieka zniewolonego, zabobonnego, pyszałkowatego i wierzącego we własną siłę umysłu.
Dla mnie to wstyd, że nawet telewizja mierzy wielkość artysty muzycznego, najczęściej piosenkarza, liczbą kliknięć w jego link.
Proponowałem w telewizji koncert muzyki operowej z poezją, odpowiedzieli: „Gdyby tak pan gotował”.
Tolkien, twórca dzieła „Władca pierścieni”, napisał: „Nigdy nie ufaj swojej głowie, bo ona jest najmniej udana ze wszystkich członków swego ciała, dlatego że wszystko robi po swojemu”.
Natomiast w poezji mamy biały wiersz, który według mnie powinien posiadać matematyczną logikę z głębokimi prostymi myślami filozoficznymi, popartymi dużą i szeroką wiedzą o życiu i grożących
tendencjach oraz niebezpieczeństwach społecznych.
Poezja powinna wołać do powrotu prawa naturalnego, mieć odniesienie do Boga.
Słowa są nośnikami mocy. Nikt nie jest wstanie ujarzmić języka.
Poezja jest siostrą astronomii i ewangelii, jest niezależna od nauki.
Wiersz jest arystokracją mowy i sztuki pisarskiej.
Każda twórczość, każda sztuka powinna prowadzić do Boga.
Odważę się napisać, że wszechświat jest matematyką z wewnętrzną harmonią muzyki. Matematyka, ta Boża, tajemnicza dziedzina, wykazuje, że nie można żyć od pustki do pustki, że istnieje coś, niż nic, że wszystko jest matematyką. W matematyce istnieją liczby doskonałe, a czy istnieje coś doskonałego w życiu? Zadziwia mnie, że w matematyce istnieją także: liczby Mersenne‘a, (postaci), liczby towarzyskie, zaprzyjaźnione, deficytowe, nadmiarowe . To mnie zadziwia, jak przestanę się dziwić, to znaczy, że przestałem żyć pełnią życia.
Zakończę słowami Salvadora Dalego: „Malarz to nie tylko ten, kto jest NATCHNIONY, ale ten, który jest w stanie natchnąć innych”.
Artyści, twórcy powinni być tymi pierwszymi i tymi, którzy potrafią natchnąć.
Malowanie to zanurzenie się w kolor i światło, a światło jest cieniem Boga.
Podstawiam w miejsce słowa „malarz” – słowo „artysta”, na którego twórczość powinien nakładać się cień Boga.
Najcenniejsza na Ziemi jest ludzka wyobraźnia i pomysłowość.
Harmonia wiary z kulturą i nauką daje najpiękniejszy rezultat cywilizacyjny.
Powtórzę za św. Teresą, że: „Lepiej jest w Miłości Bożej podnieść nitkę, niż bez łączności z Bogiem zbudować katedrę”.
Z wielkim szacunkiem i uznaniem kłaniam się,
autor tego tekstu Wojciech Przybyłowicz